W Przemyślu oprócz jego pięknych zabytków zwiedziliśmy relikt z czasów zimnej wojny – schron kierowania obroną cywilną. Ściśle tajne. Wieczorem zaś, bawiliśmy się humorem Haszkowo-Szwejkowskim w Przemyskim Stowarzyszeniu Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka. Wejście tylko ze specjalną przepustką. W Bieszczadach już na nas czekały kolorowe połoniny. Pierwszego dnia zrobiliśmy Pasmo Otrytu – tylko 20 km (a miał być tylko rozruch). Niektórym „mocno poszło w pięty”. Drugie wyjście już lekko – Połonina Caryńska w całej swojej jesiennej krasie. W ostatnim wyjściu z Wołosatego poszliśmy na Bukowską Przełęcz – Rozsypaniec – Halicz – Krzemień – Tarnica – Wołosate. Piękna i długa droga przy dobrej pogodzie, choć na Haliczu wiatr próbował nam głowy pourywać. Żal było wyjeżdżać. JJ
Działy
Informacje