- Na stacji w Urlach
- Początek spływu
- Liwiec
- Widoki urocze
- dało się i wpław
- Prezes na "kluczyku"
- Solidny obiad w Halinie
- Puste Łąki - u Eli.
- Zakończenie
Zagadka Andrzeja: skrzyżowanie kajaka, wiosła i klonowego liścia? Oczywiście kanadyjkarz. Moja zagadka: skrzyżowanie pociągu, roweru, kajaka i rzeki? Tak, to Grupa Agrykola na pikniku nad Liwcem.
To już tradycja i stały punkt programu naszej turystycznej braci, że ostatni piątek maja spędzamy w Urlach, Halinie i w dworku Eli nad Liwcem. Cykliści mają do przejechania 10 km od stacji kolejowej Urle. Samochodziarze różnie, zależy skąd wyruszyli. Wszyscy spotykają się w ośrodku w Halinie, skąd zostają dowiezieni na przystań na Liwcem. Po zaokrętowaniu na kajaki dwuosobowe załogi popłynęły, jak to się czasami opowiada, w siną dal, ale my wiedzieliśmy, dokąd zmierzamy, gdzie się zatrzymać i wymustrować.
Wyznaczony cel w okolicach ośrodka Halin osiągnęliśmy po niespełna dwóch godzinach wiosłowania, przy pięknej słonecznej pogodzie. Spokojny Liwiec nie dostarczył dodatkowych emocji, nie kołysało, bo brakowało fal, nie szumiała woda, bo było jej mało i nieraz trzeba było ściągać kajaki z mielizny. Ale też było przyjemnie, jak w piosence.
Piknik kończyliśmy, jak zawsze, w posiadłości Eli w Pustych Łąkach. Ela podejmowała nas kawą, herbatą i ciastem oraz wspominkami o dawnych dziejach dworku.
Kto nie był, niech żałuje. Dla nieobecnych – serwis zdjęciowy.
ww