Kopaonik – Serbia 22.02 – 03.03.2005

Serbia po raz drugi

Nic dwa razy się nie zdarza pisała Wisława Szymborska, a śpiewała Łucja Prus. Ale nie
u narciarzy. Prezes Andrzej, już bez ubiegłorocznego ryzyka, zawiózł ponownie
amatorów białego szaleństwa do Kopaonik w serbskich Górach Dynarskich.

Tym razem nasze grono było liczne, ale niezmiennie prześliczne: narciarzy Grupy Agrykola
wzmocniło procentowo koleżeństwo wodniaków z Laguny /Gdy zima nadchodzi, z żeglarzy
się robią narciarze…/ rowerowcy Vagabundusa oraz kilku debiutantów z różnych stron kraju.

W infrastrukturze narciarskiej niewiele się zmieniło od ubiegłego roku. Te same trasy, te
same wyciągi, te same knajpki. Zaskoczyła obfitość śniegu. Tylko pogoda kaprysiła.
Większość jazdy odbywała się w całodziennej mgle. Masyw górski, na którym zlokalizowano
ośrodek narciarski, nazywają Górą Słońca, bo jest tu 200 dni słonecznych w ciągu roku. Dwa
z tych dni przypadły na nasz pobyt.

Warunki do jazdy może nie były ekstremalne, ale nie obyło się bez kontuzji. Tomka już
pierwszego dnia wyeliminowała z szusów kontuzja żeber. Dagmara po kolizji na trasie z
Mietkiem krwawiła z rozciętgo łuku brwiowego. To typowy uraz sportowy, który najczęściej
zdarza się w ringu bokserskim, a nie na trasie zjazdowej. Jednak interwencja medyczna była
niezbędna. Dagmarę martwiła nie kontuzja łuku brwiowego, ale absencja w saunie, którą
zafundowała sobie tego dnia wieczorem.

Jaki los jest przewrotny, świadczy przypadek Majki. Właśnie w saunie, gdzie poślizgnęła się
na mokrej posadzce, a odczuły to najbardziej jej żebra. Z dalszej jazdy – nici.

Za to wszyscy kontuzjowani, jak i zdrowi uczestniczyli w życiu po nartach: spotkaniach,
tańcach, wieczornych posiadówkach. Z zainteresowaniem wysłuchali prelekcji Michałą, który
tym razem nie mówił o Górach Świętokrzyskich, ale zachwalał uroki Japonii za pomocą zdjęć
i filmików.

W drodze powrotnej zwiedziliśmy Nowy Sad, drugie co wielkości, po Belgradzie, miasto w
Serbii. Ładna zabudowa, stare i nowsze zabytki, no i Dunaj.
Nie brakowało rozmów o nowym sezonie narciarskim. Były krótkie , ale treściwe. Bo my,
narciarze, nigdy nie odpoczywamy.
ww

Kategoria: Relacje z imprez

Komentowanie wyłączone