GORCE – Ochotnica Górna 04 – 12 października 2025

 

„A w górach nie ma już nikogo

Niebo nas straszy niepogodą

Lato do ciepłych stron umyka

W skłębionych chmurach i strumykach” (*)

W trakcie ostatniego wyjazdu z grupą turystyczną klubu „Agrykola” w Gorce miałam okazję przekonać się, że słowa tej sympatycznej turystycznej piosenki niekoniecznie odpowiadają prawdzie. Albowiem w górach było bardzo wielu wędrujących jeszcze ludzi, pochmurne, nieustannie prawie płaczące deszczem niebo, nie budziło strachu i nas nie zniechęcało, a kończące się lato zostało zastąpione wybarwiającą się stopniowo jesienią, nieco melancholijną i nostalgiczną.

W miarę upływu dni drzewa zaczęły nabierać rumieńców jesieni, szczególnie cieszących w nieczęstych przebłyskach słońca.

Lasy nasycone wilgocią pachniały ściółką, mchem i grzybnią. Licznie napotykane na ścieżkach białe grzybki, wyglądające jak rozsypane śnieguliczki od razu zelektryzowały obecnych wśród nas grzybiarzy, którzy nadrabiali kilometry krążąc wokół pokonywanych tras. Wracali z pokaźnymi zbiorami dorodnych borowików, koźlarzy, podgrzybków i rydzów. Jedna z uczestniczek uszczupliła swe zbiory rydzów, które usmażone na masełku mile połechtały nasze podniebienia.

Wędrowaliśmy góra – dół nie zważając specjalnie na stromość stoków. Stanowiliśmy grupę doświadczonych, górskich łazików, którym niestraszne są górskie trudy, przeciwności i niespodzianki. Cieszyliśmy się: widokami górskich ścieżek, rozległych trawiastych polan, krajobrazów w prześwitach mgieł, mijanych kapliczek i szumem strumyków, i rzek. Wstępowaliśmy na wieże widokowe będące, jak kamienie milowe turystycznych szlaków, wyznaczające kolejne etapy pokonywanych tras. Z rzadka napotykaliśmy dogorywające szałasy, u boku których powstają nowe, będące przedłużeniem gatunku ewoluującego ku wygodniejszemu życiu.

Wieczorny widok z okna, choć cieszył oko swą urodą, nie zwiastował pogodnych dni i nie napawał nadmiernym optymizmem.

A jednak widok zamglonej drogi kojarzył się z tajemnicą, wzbudzał ciekawość co jest w głębi i za najbliższym zakrętem.

Gorce nie są wybitnym, rozległym łańcuchem górskim. Wydawałoby się, iż trudno będzie znaleźć w nich tyle tras, aby w ciekawy sposób zagospodarować tygodniowy pobyt. Sztuka ta udała się jednak znakomicie Andrzejowi.

Stacjonowaliśmy w Ochotnicy, jednej z najdłuższych wsi w Polsce, w połowie dystansu między Ochotnicą Górną i Dolną. Cała nasza dość liczna grupa znalazła schronienie w obszernym domu, w którym było wiele schodów i progów stanowiących niebezpieczeństwo.

Całe szczęście nie za skutkowało ono tak dramatycznie, jak mogłoby być, a pomocni gospodarze zadbali o nasze wygody, szczególnie zaś gospodynie – starsza i młodsza troszczyły się o nasze wyżywienie.

Okoliczne lasy stanową własność prywatną lokalnych mieszkańców, którzy prowadzą w nich gospodarkę leśną, wykorzystują wysoko położone łąki i polany pod pastwiska i pozyskiwanie siana. Działalność ta wymaga wykorzystywania pojazdów przemierzających drogi prowadzące na grzbiety i graniami. Są więc one często mocno rozjeżdżone, z koleinami. Przy niekorzystnej pogodzie bywają mocno zabłocone, zabałaganione porzuconymi gałęziami i drzewnymi odpadami. Czasami spotyka się rozwieszone na drzewach tablice informujące turystów, że mogą korzystać ze szlaków dzięki udostępnieniu terenów przez ich właścicieli.

Na najwyższą górę tego rejonu – Turbacz (1310 m n.p.m ) można wdrapać się wieloma drogami, z różnych stron świata. Nam przyszło dokonać tego w upiornie deszczowy dzień, który momentami zamienił szlak w rwące potoki, łąkowe ścieżki w podmokłe młaki, a drogi w trakty pokryte śliską, żółtą gliną. Część podejścia pokonaliśmy podjeżdżając wyciągiem krzesełkowym z Tobołowa.

Mimo, iż Gorce nie są wielkie, stanowią wyzwanie także dla lotników. Rozbił się w nich bowiem nie tylko Liberator w czasie II w. św., ale napotkaliśmy także szczątki całkiem współczesnej maszyny. Porywisty wiatr siekący deszczem nie pozbawił nas entuzjazmu, gdy stanęliśmy pod szczytowym, niezbyt urodziwym obeliskiem. Nie zwlekając zbiegliśmy do schroniska usytuowanego poniżej szczytu stanowiącego najwyraźniej swoistą mekkę górskich wędrowców. Trudno było wbić się w parujący potem i wilgocią tłum zalegający salę główną.

Masywem podobnie rozległym, jak Turbacz jest Lubań (1225 m n.p.m).

Widok zaśnieżonych Tatr, wyłaniających się jak miraż z nabrzmiałych szarością chmur i mistycznej kapliczki, z której światek spogląda w rozciągającą się przed nim przestrzeń może budzić inspirację do podjęcia dalekich, egzotycznych podróży lub wspomnienie tych już odbytych.

Andrzej zadbał także o to, aby nasze łaknienie gór uzupełnić o szczyptę atrakcji kulturalnych. W Rabce Zdroju zwiedziliśmy Muzeum Władysława Orkana – syna ziemi gorczańskiej, pisarza i poety okresu Młodej Polski. We wnętrzu zabytkowego, drewnianego,

zdesakralizowanego kościoła było zimno, jak w komorze do krioterapii, nie mniej młody przewodnik rozgrzał nas swoim humorem przekazując garść informacji na temat życia górali z tamtych czasów. Natomiast Muzeum Górali i Zbójników było zamknięte, tylko drewniany Janosik pozdrowił nas wymachując dziarsko ciupag Podróżując po okolicznych wsiach i miasteczkach w zalewie zunifikowanej, zmultiplikowanej współczesnej architektury domków, oko z przyjemnością wychwytywało każdą „inność” dawnych czasów, z tym większą przyjemnością, gdy jest ona odnowiona, zadbana i wyremontowana.  Stojące przed odrzwiami domostwa prymitywne narzędzia dają nadzieję, że będziemy mieli – my ludzie jeszcze co robić w dobie AI.

Koniec lata ostatecznie przypieczętował redyk owiec, tłuściutkich i bogatych w runo, wracających z hal do domów hodowców.

W drodze powrotnej do Warszawy odwiedziliśmy w Jędrzejowie Muzeum Zegarów im. Przypkowskich. Kolekcja zegarów słonecznych jest zadziwiająca i bogata w zaskakujące nierzadko eksponaty.

Swą relację zaczęłam od słów piosenki i tak też zakończę, trawestując nieco jej tekst:

„ Deszcz, jesienny deszcz

Smutne pieśni gra

Mokną na nim […] peleryny,

[…]

Niebo kryje mgła”

A jednak wracaliśmy zadowoleni, nieco zmęczeni, z nadzieją oczekując ponownego

spotkania gdzieś na górskim szlaku.

A zatem – Ahoj! Do zobaczenia!

(*) -Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,turystyczna,a_w_gorach.html

(**) Źródło: Musixmatch

 

Autor: Janka Dąbrowska

Kategoria: Relacje z imprez

Komentowanie wyłączone