Beskid Żywiecki 29.09 – 06.10.2024

Beskid z rotawirusem

W odkrywaniu lub przypomnieniu kolejnych pasm górskich w Beskidach prezes Andrzej zaproponował Beskid Żywiecki z bazą wypadową w pensjonacie agroturystycznym Skałka w Żabnicy. Miejsce urokliwe, ale dało się we znaki 27.osobowej grupie wędrowców z Klubu Agrykola.

Pod względem wysokości Beskid Żywiecki ustępuje tylko Tatrom. Najwyższy szczyt, Babią Górę /1725 m n.p.m./ ominęliśmy szerokim łukiem, bo zdobyliśmy ją dwa lata temu. Teraz wyzwaniem było Pilsko /1557 m/, góra zdobyta w deszczu i we mgle. Wyzwań było więcej. Inne szczyty też zostaną zapamiętane, jak Wielka Rycerzowa /1226 m/, Romanka /1366 m/, Rysianka /1322 m/ czy Wielka Racza /1236 m/. Wszędzie tam dochodziło się uroczymi trasami. Ich piękno i trudność podziwiała zwłaszcza nasza grupa spacerowa, która w takimż tempie mogła rozejrzeć się dookoła. Druga grupa, zwana piechurami, zdobywała wierzchołki w iście alpejskim stylu, bez odpoczynku i bez tlenu. Prym wiodło kobiece trio: Janka, Jola i Lucyna. Ale niektórzy panowie dzielnie dotrzymywali kroku.

Taka metoda chodzenia po górach wymaga końskiego zdrowia i dobrej kondycji. A z tym było nie najlepiej. Po raz pierwszy w historii naszych górskich wyjazdów trzeba było zmagać się z rotawirusem, który prawie wszystkich na dzień – dwa wykluczał z wędrówek. Według medycznej definicji rotawirus to patogen wirusowy atakujący przede wszystkim przewód pokarmowy. Osłabionym koleżankom i kolegom nie w głowie było chodzenie w góry. Nasz piękny pensjonat przypominał więc izbę chorych. Nie wszyscy mieli na tyle sił, by tradycyjnie spotykać się wieczorem przy herbatce, piwie czy nalewkach.

Humory i zdrowie dopisały w Koniakowie, gdzie obejrzeliśmy Centrum Pasterskie /szybki pokaz produkcji sera owczego/ oraz Centrum Koronkarstwa. Koniakowa słynie z koronkarskiego rękodzieła nie tylko w Polsce. Poświadcza to przede wszystkim Izba Pamięci Marii Gwarek, najsłynniejszej tutejszej koronkarki.

Miłe zakończenie wyprawy nastąpiło w Żywcu na Starym Zamku, gdzie wysłuchaliśmy ciekawych opowieści z historii regionu.

I tak wędrujemy pasmami górskimi ze wschodu na zachód, poczynając od bieszczadzkich szczytów i połonin. Kolejna część Beskidu za nami, są dalsze plany. W takim tempie możemy szybko dojść do Monachium i Alp.

(WW)

A z perspektywy Janki Dąbrowskiej tak to wyglądało… http://jankadabrowska.pl/beskid-zywiecki-z-agrykola-pazdziernik-2024/

 

 

Kategoria: Relacje z imprez

Sulejówek 11 września 2024

W dniu 11.09.2024 grupa 7 rowerzystów z Agrykoli pojechała do Sulejówka do muzeum J. Piłsudskiego. Muzeum przedstawia całą historię życia i działalności Józefa Piłsudskiego. Poznaliśmy opisane początki rodu Piłsudskich. Odtworzono makietę dworu w Zułowie gdzie urodził się Józef Piłsudski. Przedstawiono świadectwo wydane Józefowi Piłsudskiemu przyjmujące go do szlacheckiego rodu Piłsudskich. W muzeum wyeksponowano m.in. ówcześnie używaną broń białą, broń palną oraz używane mundury.  Były również pokazane bolszewickie plakaty propagandowe wydane w r. 1920 w nadziei że Polska wkrótce zostanie kolejną republiką radziecką. Pokazano też ostatnie zdjęcie J. Piłsudskiego wykonane 20.03.1935 r.   Muzeum jest duże. Zwiedzaliśmy je 2,5 godz. i nie było mowy o skróceniu czasu oglądania bez pominięcia niektórych fragmentów. Na terenie muzeum jest restauracja i sklep z pamiątkami. Zagadki były a pogoda dopisała. (A.L.)

Kategoria: Relacje z imprez

Dolny Śląsk 01 – 06.09.2024

Dolny Śląsk – już od dawna  ten region turystyczny bardzo nas  intrygował.
Malowniczo położone zamki, zabytkowe kościoły,
książęta, królowie, bitwy, skarby a wszystko owiane nimbem
tajemniczości. Dolny Śląsk to skarbnica turystycznych atrakcji i
świadectwo zmienności czasów i obyczajów. Zamki wznoszone przez
pierwszych Piastów, darowane, sprzedawane, atakowane, łupione wciąż
zachowały swą niezwykłość, tajemniczy urok i klimat,  gdzie historia
często miesza się z legendą. Ruszamy – na pierwszy ogień Kościół Pokoju
w Świdnicy, największa drewniana barokowa świątynia w Europie,
wybudowana na mocy traktatu kończącego wojnę trzydziestoletnią w 1648
roku. Dalej wspaniałe budowle Cystersów jakich sam Watykan by się nie
powstydził: Opactwo w Krzeszowie czy kompleks klasztorny Lubiąż. Tu
można zrozumieć znaczenie prostego aforyzmu: „ora et labora” do
osiągnięcia niezliczonych bogactw. Uwidacznia się też aspekt historyczny
– większość dóbr stworzyli polscy książęta z dynastii Piastów jak Bolko
czy Bolesław, później już rody Hochbergów czy Habsburgów a na osłodę
pięknej Daisy. Dalej podziwialiśmy romantyczny gigant w Kamieńcu
Ząbkowickim księżnej Marianny Orańskiej jako wzór poświęcenia dla
maluczkich. Wśród artystów wyróżniają się nazwiska malarza Willmanna czy
rzeźbiarza Steinla. Obserwowaliśmy rozwój gospodarczy minionej epoki
zwiedzając domy tkaczy w Chełmsku Śląskim czy muzeum porcelany w
Wałbrzychu. Odwiedziliśmy też część podziemnych tras tego rejonu w
Książu i Osówce należących  do niemieckiego kompleksu „Rieze” gdzie
wciąż jeszcze szuka się ukrytego rzekomo złota. Szkoda, że nasze władze
nie zawsze zadbały o zabezpieczenie niszczejących zabytków.

Nasz sześciodniowy pobyt na Dolnym Śląsku był intensywny i bardzo
owocny. Było nas 35 uczestników, mieszkaliśmy w hotelu „Sportowym” w
Świdnicy a opiekę przewodnicką w sposób rewelacyjny sprawowała
przeurocza pani Edzia, zaś całość zaprojektował nasz prezes Andrzej.
Dziękując obojgu za wspaniałą imprezę wyrażamy skromną nadzieję, że w
przyszłym roku również odwiedzimy ten atrakcyjny region. Oby ! (st w)

Kategoria: Relacje z imprez

Warszawa – Gassy – Otwock – Warszawa 20 lipca 2024

„Wielka piątka”, która pokonała 60 km (na 13 osób rozpoczynających) i zamknęła pętlę rowerowej trasy w sobotę, ze średnią prędkością 15,87 km/h, przy temperaturze powietrza ca. 27 st. C. (W.G)

Ale były i lody dla ochłody w Otwocku.

Kategoria: Relacje z imprez

Ptasia Osada w Joachimówce 16 – 24 czerwca 2024

Obóz rowerowy klubu Agrykola wśród Stawów Milickich.

Dotychczasowej  tradycji, czyli innej/nowej  lokalizacji każdego roku,  stało się zadość również i tym razem. Wybór Jagody, organizatorki kolejnego obozu rowerowego padł na piękny rejon Stawów  Milickich, leżących w północnej części Dolnego Śląska, niedaleko południowego krańca Wielkopolski. Miejsce, okazało się strzałem w dziesiątkę.

Wygodne zakwaterowanie, wyśmienite wyżywienie, zadaszone stoły i ławy do integracyjnych spotkań, dobrze zaopatrzony w lokalnej produkcji napoje bar,  wyzwoliły i wzmocniły energię wymagających rowerzystek i rowerzystów.

Doskonałym wprowadzeniem w otaczający Joachimówkę świat ożywiony  była krótka wycieczka rowerowa po okolicy prowadzona przez przewodnika z lokalnego Centrum Edukacyjno-Turystycznego NATURUM. Uzyskaliśmy informację o historii i teraźniejszości Stawów i osób, które je założyły i eksploatowały. Na zakończenie naszego pobytu w Joachimówce  informacje te wzbogacił podczas kilkugodzinnego pieszego spaceru  właściciel Ptasiej Osady, jednocześnie dawny prezes samorządowego przedsiębiorstwa Stawy Milickie.

Sprawdzeni i rzetelnie przygotowani liderzy poszczególnych grup rowerowych: Andrzej, Janusz, Henio  i Wojtek prowadzili nas po ciekawych trasach, zaproponowanych przez Wojtka, wprowadzając pewne autorskie modyfikacje. Tym rowerzystom, którzy czuli niedosyt i nadmiar energii, interesująca okolica i dobrze przygotowana  informacja turystyczna,  dawała możliwość wzbogacenia wrażeń i wydłużania tras.

Każda z grup dotarła w zasadzie do miejsc przewidzianych przez Wojtka, jednak nie powielając  tego samego dnia  przewidzianych tras.

Byliśmy zatem w Miliczu, w którym zwróciliśmy uwagę na tzw. Kościół Łaski ( poewangelicki)  z pruskiego muru, dotarliśmy do barokowego pałacu Maltzanów z I połowy XVIII wieku i otaczającego go ogrodu, do którego przylegają ruiny zamku książąt oleśnickich, zwiedziliśmy Muzeum Bombki , a potem schładzaliśmy wyschnięte gardła  piwem z lokalnego browaru.  Do miasta wjechaliśmy ścieżką rowerową im. Ryszarda  Szurkowskiego, urodzonego w niedalekim Świebodowie, a spoczywającego w grobowcu rodzinnym w Wierzchowicach. W pobliskich Krośnicach zatrzymaliśmy się przy stacji kolejki wąskotorowej (w remoncie), podziwiając staranne turystyczne zagospodarowanie terenu miasteczka.

Dużą atrakcją okazałą się winnica Anna w Krośnicach, gdzie mieliśmy okazję degustować, a potem zakupić wyrabiane tam wino.

Nie wszyscy dotarli do przewidzianego programem, dość odległego od Joachimówki  Sułowa, ale na tym właśnie polegała swoboda wyboru tras, połączona z oceną indywidualnych upodobań i  możliwości.  Natomiast  w zasięgu każdego z nas leżały interesujące  wielkopolskie Sulmierzyce, niegdyś miasto królewskie Korony Królestwa Polskiego, w których centrum  stoi XVIII-wieczny drewniany ratusz miejski, dziś zaadaptowany na muzeum.

Bardzo ciekawym budulcem dawnych poniemieckich murowanych domów była charakterystyczna dla tej okolicy ruda darniowa wydobywana na terenach zalanych później wodą. Nieliczne zachowane domy z tego budulca, służące do dziś  ich mieszkańcom,  cechuje solidność, dobre właściwości termiczne i odgromnikowe  oraz  elegancka prostota.

Chyba wszystkim udało się dotrzeć do sędziwego pszczelarza w Kuźnicy Czeszyckiej, stale produkującego miód, interesująco opowiadającego o początkach swojej  aktywności na Dolnym Śląsku i szczycącego się swoim małym muzeum.

Kilkoro z nas odwiedziło leżącą nieco na północ od Joachimówki wieś Trzebicko, gdzie stoi drewniany kościół z II połowy XVII wieku, z pięknie zachowanym wnętrzem i interesującymi sobotami dookoła świątyni.

Mieliśmy szczęście z pogodą. Było kilka silnych nocnych lub porannych deszczy, ale żaden z nich nie pokrzyżował nam rowerowych planów. Na najbardziej „murowany”, słoneczny dzień zaplanowaliśmy  ośmiokilometrowy spływ kajakowy Baryczą, tak zaplanowany, aby nie narażać nas na uciążliwe przenoski na licznych stopniach wodnych. Trasę zaplanował, dowiózł nas na start i odebrał z mety samochodami nasz bardzo przyjazny gospodarz Ptasiej Osady, p. Sławomir, wspomagany przez energiczną małżonkę, formalną szefową ich turystycznego przedsięwzięcia, pochodzącą z Joachimówki.

Pożytecznym dopełnieniem programu była prelekcja dr n. med. –  anestezjolog  Eli Hagmajer, naszej rowerowej koleżanki, która w nadzwyczaj profesjonalny i atrakcyjny sposób zapoznała nas  z zasadami udzielania pierwszej pomocy osobom poszkodowanym w wypadkach  lub  zaskoczonych utratą przytomności.

Integracyjne wieczorne spotkania przy śpiewie i dźwiękach gitary, prowadzonej na zmianę przez Andrzeja i Waldka, były nieodłącznym elementem  naszego pobytu w Joachimówce.

Niektórzy z nas (zdecydowanie silniejsi i sprawniejsi) dotarli do dość odległego od Joachimówki Goszcza. Inni mogli tam się zatrzymać podczas drogi powrotnej samochodem, przed wjazdem na autostradę Wrocław – Łódź. W  tej dzisiejszej  wsi sołeckiej warto się zatrzymać, aby zwiedzić   barokowo-rokokowy zespół dworsko-pałacowy rodziny  von Reichenbach. Nota bene tak nazywał się przed drugą wojną światową dzisiejszy Dzierżoniów.  W połowie XVIII wieku powstało tam tzw. wolne państwo stanowe, założone przez H.L. von Reichenbacha. Pałac  przetrwał działania  drugiej wojny światowej, ale niestety spłonął w 1947 roku. Zachowane solidne mury zostały ostatnio odrestaurowane za pozyskane środki zewnętrzne  i stanowią przykład świetnie zakonserwowanej trwałej ruiny, udostępnionej do zwiedzania, razem z rozległym parkiem i zachowanymi budynkami pomocniczymi.

To, co szczególnie cenne podczas naszych obozów rowerowych i wszystkich innych wyjazdów organizowanych przez Agrykolę, to serdeczna i przyjazna atmosfera panująca wśród nas.

Maria Berger

Kategoria: Relacje z imprez

Sulejówek 8 czerwca 2024 r.

11 członków Agrykoli pojechało do Sulejówka z zamiarem zwiedzenia muzeum Marszałka J. Piłsudskiego. Dzięki wcześniejszemu przybyciu Agnieszki i Hani które zarezerwowały bilety  dla całej grupy udało się wszystkim zwiedzić posiadłość Milusin (zdobycie biletów do willi bez wcześniejszej rezerwacji jest b. trudne). Zwiedziliśmy z przewodnikiem dworek Piłsudskich – jak również park, pasiekę i ogród warzywny. Widzieliśmy wyroby tzw. sztuki okopowej które powstały z przedmiotów dostępnych w warunkach bojowych. Przewodnik szczegółowo opowiedział o faktach stanowiących już historię. Pogoda dopisała a humory uczestników również. W planach jest również zwiedzanie głównego muzeum w Sulejówku. (A. L.)

Kategoria: Relacje z imprez

Górny Śląsk – Zabrze 31 maja – 02 czerwca 2024

Wyprawa na Śląsk – część druga

Zachęceni sukcesem ubiegłorocznego wyjazdu na Górny Śląsk powtórnie
realizujemy zwiedzanie tego wspaniałego a mimo to mało znanego regionu.
Ruszamy skoro świt i już przed południem jesteśmy w Chorzowie gdzie
słynny dla polskiej piłki nożnej i lekkoatletyki  Narodowy Stadion zwany
potocznie Kotłem Czarownic, robi wrażenie. Następnie przesiadamy się
wyciąg linowy i w ten nietypowy sposób zwiedzamy ogromny Park Śląski z
góry oglądając jego ciekawostki : tereny spacerowe, place zabaw, ZOO
tylko lwy nam się pochowały. Następnie przemieszczamy się do samego
centrum Katowic gdzie zwiedzamy strefę kultury. Wreszcie z bliska możemy
obejrzeć słynny Spodek czyli halę widowiskowo sportową, Muzeum Kultury
Śląskiej, budynki filharmonii, radia itp. Już nieźle zmęczeni wracamy
do naszej rezydencji Zielony Ogród w Zabrzu gdzie czeka tradycyjny
ślonski obiod. Następny dzień zaczynamy od zwiedzania Opactwa Cystersów
w Rudach koło Raciborza, średniowieczny kompleks pałacowy, skarbiec,
kapitularz, refektarz i zaopatrujemy się w produkowany przez mnichów
znany  w okolicy alkohol. Następna atrakcja to przejazd wąskotorową
ciuchcią na trasie Ruda – Stanica, ponadto na stacji sam komendant
prezentuje liczne kolejowe zabytki a kończymy ogniskiem i konsumpcją
pysznych kiełbasek. Kolejna atrakcja to słynny książęcy działający do
dziś browar w Tychach. Poznajemy wszystkie elementy produkcji płynnego
wyrobu a na koniec degustujemy jego efekt. Wracamy do naszej siedziby
gdzie czeka już śląska biesiada z górnikiem prezentującym śląską
kulturę, zabawy zwyczaje, konkursy, akcesoria. Rzeczywiście bawimy się
świetnie. Ostatni dzień to przejazd do Gliwic gdzie czeka już statek,
którym odbędziemy rejs po Kanale Gliwickim. Zdumiewa nas ogrom rzecznego
wszak portu, infrastruktura prawie morska, dźwigi, kilometry nabrzeża,
kontenery, suwnice, hale itp. Nasz przewodnik i kapitan przybliżają
nam ciekawą i niełatwą historię nie tylko kanału ale i całego regionu.
Przepływamy przez dwie ogromne śluzy, mijamy hutę i zakład Bumar –
Łabędy, zwiedzamy ciekawy kompleks pałacowy w Pławniowicach i wyjątkowo
smakuje posiłek serwowany na statku. Trzeba przyznać, że mieliśmy
szczęście do przewodników – wszyscy byli świetni. Szkoda, że trzeba
wracać a tyle jeszcze na Śląsku zabytków i ciekawostek, to co ? może za
rok trzeci raz ? Oby ! (st w)

Kategoria: Relacje z imprez

Brok 15 – 22 maja 2024

W dniach od 15 do 22 maja 2024 r. grupa 18 członków Agrykoli pojechała na obóz rowerowy do Broku. Spaliśmy na terenie Nadbużańskiego Ośrodka Edukacji Ekologicznej. Dokoła piękne lasy Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego zachęcały do rowerowych wycieczek. Jeździliśmy w kilku grupach. Krysia wynegocjowała 4 posiłki dziennie. Poza śniadaniem i obiadokolacją w ramach śniadaniowego bufetu mieliśmy możliwość zrobienia kanapek na wycieczki jak również mieliśmy dodatkową wyżerkę na wieczorne posiady po obiadokolacji.

16.05 byliśmy w Ostrowi Mazowieckiej. Zawarliśmy znajomość z księżną Anną Mazowiecką która w r. 1514 nadała osadzie bartników prawo organizacji 4 jarmarków w roku oraz 1 targu w tygodniu co spowodowało szybki rozwój miejscowości. Zwiedziliśmy też Muzeum Rodziny Pileckich mieszczące się w domu rodzinnym Marii Pileckiej – żony Witolda.

17.05 byliśmy w Długosiodle gdzie widzieliśmy stary dąb szypułkowy -Jan posadzony ok. 1480 r. oraz kościół Wniebowzięcia z r. 1912. Byliśmy również w Osuchowej wsi  mającej obecni ponad 800 lat gdzie widzieliśmy miejsce objawień z pocz. XIX w., kaplicę objawień z drogą krzyżową oraz kościół sanktuarium pielgrzymkowe.

18.05 zwiedzaliśmy ciekawe miejsca w Broku: – kościół gotycko-renesansowy z 1560 r. z kamiennym różańcem na dziedzińcu, – ruiny zamku biskupów płockich z 1716 r.,  – cmentarz żydowski z końca XVIII w., oraz kurhan grzebalny gdzie pochowano ok. 1500 zmarłych podczas epidemii dżumy na przełomie XVI i XVII w.  Tego dnia pojechaliśmy jeszcze do miejsca zwanego Mękaliny-Pieńkosów gdzie podczas okupacji stała gajówka Mękaliny, będącą ostoją ruchu oporu. 25.12.1943 r. Niemcy zaatakowali i zniszczyli gajówkę a gajowego Pieńkosa wraz z całą rodziną i z pracownikami po torturach zamordowali.

19.05 zwiedzaliśmy okolice po lewej stronie Bugu. W Płatkownicy widzieliśmy osobliwą budowlę zwaną bramą-witaczem. W miejscowości Zalesie widzieliśmy zabytkową kapliczkę ku czci św. Jana Nepomucena. Św. Jan Nepomucen był czeskim duchownym skonfliktowanym z królem Czech Wacławem IV. W r. 1393 został z rozkazu króla po torturach utopiony w Wełtawie za odmowę ujawnienia tajemnicy spowiedzi królowej. W r. 1729 został on kanonizowany. Uchodzi za nieformalnego patrona Czech a jego kult rozprzestrzenił się na cały Dolny Śląsk gdzie do dziś stoi mnóstwo jego figurek i kapliczek.

20.05 większość grupy udała się na miejsce obozu zagłady w Treblince jak również zwiedziła muzeum tego obozu zagłady.

Wieczorami po wycieczkach zbieraliśmy się pod wiatą na dyskusje i śpiewanki – mieliśmy 2 gitary i śpiewniki. Pogoda przez cały czas dopisywała jak również i humory uczestników.  Na koniec należy podziękować Krysi za dobrą organizację tego obozu. Obóz Brok 2024 pozostał we wspomnieniach. (A.L.)

Kategoria: Relacje z imprez

Piknik nad Liwcem 24 maja 2024

 

 

Zagadka Andrzeja: skrzyżowanie kajaka, wiosła i klonowego liścia? Oczywiście kanadyjkarz. Moja zagadka: skrzyżowanie pociągu, roweru, kajaka i rzeki? Tak, to Grupa Agrykola na pikniku nad Liwcem.

To już tradycja i stały punkt programu naszej turystycznej braci, że  ostatni piątek maja spędzamy w Urlach, Halinie i w dworku Eli nad Liwcem. Cykliści mają do przejechania 10 km od stacji kolejowej Urle. Samochodziarze różnie, zależy skąd wyruszyli. Wszyscy spotykają się w ośrodku w Halinie, skąd zostają dowiezieni na przystań na Liwcem. Po zaokrętowaniu na kajaki dwuosobowe załogi popłynęły, jak to się czasami opowiada, w siną dal, ale my wiedzieliśmy, dokąd zmierzamy, gdzie się zatrzymać i wymustrować.

Wyznaczony cel w okolicach ośrodka Halin osiągnęliśmy po niespełna dwóch godzinach wiosłowania, przy pięknej słonecznej pogodzie. Spokojny Liwiec nie dostarczył dodatkowych emocji, nie kołysało, bo brakowało fal, nie szumiała woda, bo było jej mało i nieraz trzeba było ściągać kajaki z mielizny. Ale też było przyjemnie, jak w piosence.

Piknik kończyliśmy, jak zawsze, w posiadłości Eli w Pustych Łąkach. Ela podejmowała nas kawą, herbatą i ciastem oraz wspominkami o dawnych dziejach dworku.

Kto nie był, niech żałuje. Dla nieobecnych – serwis zdjęciowy.

ww

Kategoria: Relacje z imprez

Brenna maj 2024

Beskid Śląski z „Agrykolą” – Brenna, maj 2024

Beskid Śląski powitał nas feerią barw kwitnących rododendronów w przydomowych ogródkach i na miasteczkowych skwerach, skołtunioną żółcią żarnowca porastającego obficie brzegi uregulowanej kaskadowo rzeki Brennicy.

Ten niezwykle gęsto zamieszkały rejon kraju prezentuje się dostatnio, zadbanie, gdzie króluje już nowoczesność, a artefakty przeszłości można spotkać w lokalnych muzeach i skansenach, albo zagubione, zapomniane zarośnięte chwastami gdzieś pod płotem.

Stare karczmy i domostwa nierzadko wyposażone w drewniane rzeźby i eksponaty, których okna zdobią koronkowe firaneczki z Koniakowa zapraszają turystów i przejezdnych dobrą kawą, piwem i jadłem. O silnym powiązaniu z tradycją świadczą rzeźby w drewnie licznie eksponowane zarówno w parkach i przestrzeni publicznej, jak i na przyzbach zwykłych domów i przy płotach.

Miasta i osady zapełniają swą zabudową długim pasmem dna dolin, wciskając się w boczne ich odnogi i po stokach wzwyż. Mimo tego cywilizacyjnego natłoku jest w tym zachowany pewien ład i porządek, a zbocza otaczających wzgórz pozostają naruszone w zasadzie jedynie z konieczności przeprowadzania niezbędnych prac leśnych.

Wymusza to zmieniająca się struktura lasów, w których wyraźnie wymiera świerk zastępowany odradzającym się w ich miejsce drzewostanem liściastym, głównie bukowym.

Natłokowi tej leśnej młodzieży dają odpór jedynie rosnące gdzieniegdzie piękne, dumne i strzeliste stare jodły. Sukcesywnie pozyskiwany materiał drzewny zwożony jest nowoczesnym sprzętem.

Dobrze przygotowane szlaki turystyczne zapewniają wędrującym po nich poczucie naturalności i dzikości.

Stwarzają satysfakcjonującą okazję do obcowania z naturą, wzmocnioną możliwością zaczerpnięcia głębokiego, swobodnego oddechu w chwili spoglądania na szeroko rozciągający się wokół łagodnie pofalowany, zielony horyzont od góry ograniczony jedynie niebem zmieniającym swą barwę i koloryt w zależności od pogody.

Nowoczesne budownictwo nie zawsze dobrze koresponduje z krajobrazem, nie mniej spełnia zapotrzebowanie na miejsca noclegowe dla sanatoryjnych kuracjuszy i innych licznie o To znakomity region dla wszystkich którzy kochają bardziej lub mniej wyczynowe formy aktywności. Sportowcy mają tu do dyspozycji skocznie narciarskie, na których trenują i szkolą się młodzi adepci skoków narciarskich, lub gdzie odbywają się poważne, międzynarodowe konkursy gromadzące śmietankę światowego narciarstwa.

To znakomity region dla wszystkich którzy kochają bardziej lub mniej wyczynowe formy aktywności. Sportowcy mają tu do dyspozycji skocznie narciarskie, na których trenują i szkolą się młodzi adepci skoków narciarskich, lub gdzie odbywają się poważne, międzynarodowe konkursy gromadzące śmietankę światowego narciarstwa.

Narciarze zimą i miłośnicy rowerów górskich latem zaspokoją tu zapotrzebowanie na adrenalinę na licznych stokach, w kilku bike parkach i na karkołomnych trasach zjazdowych.
Wędrowcy znajdą trasy, po przebyciu których „poczują ostro w nogach”. Wszystko wokół im sprzyja, jest przyjazne i dobrze zorganizowane.

Dostęp do miejsca naszego stacjonowania w Brennie charakterystyczny był wysokim dorodnym drzewem, na którego pniu umiejscowiono kolonię budek dla ptaków. Pensjonat prowadzony przez gospodarną panią Krystynę był przestronny, a gospodyni wykazywała niezwykłą dbałość o nasze wyżywienie i wszelkie wygody.

Andrzej z godnym podziwu znawstwem i wyczuciem tak zaplanował trasy, że spełniały one oczekiwania osób o różnym temperamencie, możliwościach i upodobaniach.

Podchodziliśmy z dolin, gdzie zieleń osiągnęła już letnią dojrzałość, dmuchawce pokrywały siwe pierzaste włoski, aby w wyższych partiach przypomnieć sobie seledynową świeżość bukowych liści, a mlecze zachowały jeszcze żółte czuprynki. Pogoda pierwszego dnia dała nam fory, zapewniając słoneczną, ciepłą letnią atmosferę.

Z głęboką przyjemnością pokonywaliśmy szlak od Przełęczy Kubalonka na Kiczory.

Schodząc do Młodej Góry wstąpiliśmy do Izby Pamięci Jerzego Kukuczki zorganizowanej i prowadzonej przez wdowę po nim – Celinę.

W dwóch niewielkich izbach jego górskiego, rodzinnego domu, za drzwiami zdobnymi w nepalską klamkę zgromadzono pamiątki i eksponaty związane z życiem himalaisty.

Sprzęt wspinaczkowy z tamtego okresu, liczne książki przez niego napisane i traktujące o nim, portrety, zdjęcia z wypraw i ze szczytów ośmiotysięczników, drobiazgi przywiezione z odległych krajów.

Rozwieszone pod dachem kolorowe chorągiewki poruszane wiatrem wyszeptują opowieści o dokonaniach zdobywcy Korony Ziemi.

Podszepty te zdają się docierać do turystów, którzy na górskich szlakach na przełęczach czy rozstajach dróg zaczynają ustawiać kamienne memory kopczyki.

Być może jednoczą górskie kultury beskidzkich i himalajskich szlaków, gdyż obok licznych tradycyjnych kapliczek rozsianych przy drogach spotkać można także takie, gdzie pojawiają się egzotyczne symbole.

Następnego dnia pogoda postanowiła nas poddać próbie i sprawdzić naszą determinację. Po nocnych deszczach poranek wstał chmurny, mglisty i chłodny.

Nie zniechęciło nas to do wyjścia w długą trasę z Przełęczy Karkoszczonka do Chaty Wuja Toma, na Szyndzielnię, aby przez Błatnią powrócić do Brennej. Wilgotny, zamglony las zmienił swe oblicze na zamyślone, jakby zatroskane.

Z tej wilgoci zalegającej w ściółce leśnej cieszyły się salamandry licznie wyległe na drogi.  Aura widząc, że niewiele z nami wskóra wkrótce się poprawiła serwując barwny spektakl na niebie oglądany z tarasu kamiennego schroniska na Szyndzielni. Widząc nasze zdecydowanie pogoda nagrodziła nas już do końca wyjazdu pogodnym, słonecznym niebem, pozwalając na wdrapanie się na Baranią Górę. W trakcie podchodzenia nie wystraszyliśmy się widoku jadowitej żmii zygzakowatej wylegującej się na gliniasto kamienistej drodze. Na szczycie mieliśmy okazję podziwiać panoramiczny widok obejmujący Babią Górę, dalekie Tatry, aż po Sudety.  Po drodze odwiedziliśmy miejsce narodzin bliźniaczek: Białej i Czarnej Wisełki. Choć różne: Czarna spokojna i stateczna, a Biała narowista i dokazująca w Wodospadach Rodła, ostro wcinająca się z skaliste zbocza góry, to ostatecznie łączące się w zbiorniku zaporowym zwanym potocznie jeziorem Czerniańskim. Wypływająca stamtąd niewinnie wyglądająca rzeczka Wisełka po przepłynięciu ponad 900 km jako dorodna rzeka szerokim rozlewiskiem zasila morskie wody.

Nie sposób było w naszych wędrówkach pominąć najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego – Skrzyczne.  Na najliczniej odwiedzanym szlaku tego rejonu o dziwo nie było tłoczno, dzięki czemu bez kłopotów zajrzeliśmy w głąb Jaskini Malinowskiej i stanęliśmy na wierzchołku gruboziarnistej Skały Malinowskiej. Na Skrzycznem robiliśmy sobie zdjęcia w towarzystwie „skrzeczącej” pomnikowej żaby.

Ciekawie ułożony program wyjazdu wymagał od nas nie tylko aktywności fizycznej, ale dawał też strawę dla umysłu. Zwiedziliśmy szereg muzeów m. in.: Beskidzkie i Muzeum Ustrońskie im. J. Jarockiego, w których poznaliśmy dawne dzieje śląskiej ziemi beskidzkiej. W Andziołówce wpadliśmy do pracowni Jana Wałacha – grafika, malarza i rzeźbiarza, mistrza drzeworytu nierozerwalnie powiązanego z istebniańską krainą.

Niewątpliwym świeżym oddechem było odwiedzenie „Ochorowiczówki” – Muzeum Magicznego Realizmu, zaskakujące swą współczesną odmiennością, odlotowością jak frapujące szpiczasto zakończone wąsiki Salwatora Dali.

Strawy dla ducha dostarczyła nam tradycyjna wizyta Julki, która ze swą gitarą zmotywowała nas do podjęcia śpiewanek turystycznych. Utwierdziła nas w przekonaniu, że „śpiewać każdy może, jeden lepiej drugi gorzej” i choć nie stanowiliśmy chóru idealnego, to z pewnością poruszającego nasze wnętrza.

Niezastąpioną wartością dodaną, o ile nie podstawową, wyjazdu stanowili jego uczestnicy. Wszyscy niosący niebagatelny bagaż doświadczeń życiowych i podróżniczych, każdy mający ciekawą historię do opowiedzenia.
Piękno przyrody potrafią bowiem wzbogacać ludzie z podobną wrażliwością i odczuciami, pomnażając w ten sposób nasze doznania i emocje.

W drodze powrotnej do Warszawy dokonaliśmy następnej odsłony zwiedzania, w czasie kolejnego wyjazdu, miasta Bielsko – Biała o wyjątkowo skomplikowanej i burzliwej historii, w trakcie której z dwojga stało się jednym. Na pewno warte jest ono odwiedzenia.

Wyjazdy z „Agrykolą” pod przewodnictwem Andrzeja działają i smakują, jak napój energetyzujący.

Autor tekstu Janka Dąbrowska

Kategoria: Relacje z imprez