Osłowo 05 – 10/11 maja 2025

PODLASIE kraina bocianów, cerkiewek i miłych ludzi.

W dniach 05-10.05.2025 grupa 33 członków i sympatyków Agrykoli wyjechała na obóz rowerowy. Bazą wypadowa była agroturystyka Czar Podlasia w miejscowości Osłowo położonej między Siemiatyczami a Mielnikiem. Była to bardzo duża posiadłość z 3 domami noclegowymi oferująca wszelkie wygody z wyżywieniem. Kierownictwo obozu przed wyjazdem przedstawiło uczestnikom ramowy plan wycieczek z rozbiciem na dni. Plan ten był urealniany w trakcie wyjazdów. Jeździliśmy w 3 grupach – każda miała osobę prowadzącą.
W czasie wyjazdów zobaczyliśmy:
– W Mielniku cerkiew z 1875 r z cmentarzem przycerkiewnym,
– Na górze zamkowej w Mielniku ruiny zamku ufundowanego w 1420r,wielokrotnie burzonego oraz ruiny kościoła zamkowego,
– Odkrywkową kopalnię kredy w Mielniku ze specjalnego tarasu widokowego,
– Górę Uszeście będącą obecnie rezerwatem florystycznym,
– Ośrodek  Dziejów Ziemi Mielnickiej,
– Świętą Górę Grabarkę będącą najważniejszym sanktuarium prawosławia w Polsce na której jest obecnie ok.10 tys. krzyży przyniesionych przez pielgrzymów. Na jej szczycie jest świątynia oraz żeński klasztor prawosławny a u stóp góry tryska cudowne źródełko,
– Zabytkowy drewniany kościół w Tokarach,
– Zabytkową cerkiew prawosławną w Koterce usytuowaną 300m od granicy a Białorusią,
– Zabytkowy kościół w Niemirowie oraz cmentarz na którym na nagrobku K. Pieńkowskiego – dziedzica Sutna płaskorzeźbę wykonał jego przyjaciel X.Dunikowski,
– Prywatną rezydencję tzw.Kasztelik – Koronę Podlasia niedaleko Siemiatycz wybudowaną na kształt zameczku z bogatym muzealnym wnętrzem,
– Kultowe źródło Prowały koło Radziwiłłówki i ustawione obok krzyże wotywne.
Z uwagi na bardzo chłodną pogodę nie było chętnych na pierwotnie zaplanowany spływ Bugiem. Ponad połowa uczestników została jeszcze 1 dzień dłużej zrealizować rozszerzony program pobytu. Wieczory spędzaliśmy na disco-tańcach oraz na śpiewaniu piosenek turystycznych. Mimo bardzo chłodnej pogody atmosfera była ciepła i radosna. Kierownictwu obozu należą się słowa podziękowania za sprawną organizację wyjazdu tak dużej grupy.

(A.L)

 

Kategoria: Relacje z imprez

Beskid Wyspowy 04 – 11 maja 2025

Członkom klubu Agrykola do beskidzkiej kolekcji brakowało jedynie koralika Beskidu Wyspowego. Za sprawą niezastąpionego Andrzeja udało nam się go zdobyć w połowie maja. Dzięki temu spełniły się nam słowa pewnej piosenki:

„Co dzień nas gna
W nowe strony zadyszany czas
Sto dat
Sto spraw
Wciąga nas
Gna nas…
I moje dni
Wszechobecny pośpiech, czasu znak
Naznaczył i…
Może przez to tak […]
Lubię wracać w strony, które znam
Po wspomnienia zostawione tam
By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich
Choćby nikły cień pierwszych…” wrażeń. (*)

Mieszkaliśmy w Zalesiu niedaleko Kamienicy w obszernym i wygodnym gospodarstwie agroturystycznym prowadzonym przez p. Marię serwującą nam znakomite domowe posiłki.

Beskid Wyspowy to niezbyt rozległy, gęsto zamieszkany, o ładnej i dostatniej zabudowie obszar południowej Polski. Wydawałoby się, że turystycznie nie może stanowić poważnego wyzwania dla wytrawnych górskich łazików, którymi są klubowicze Agrykoli. A jednak…
Fakt, że wzniesienia o wysokości nieco powyżej tysiąca metrów występują w odosobnionych formacjach, niepołączonych graniami, rozdzielone głęboko wciętymi dolinami powoduje, że zdobycie dwóch „wysp” jednego dnia może być niełatwym zadaniem.

Wdrapanie się bowiem ostro pod górę może być porównane do odbycia drogi krzyżowej, co zresztą czasami ma miejsce w tamtejszej rzeczywistości. Zejścia bywają równie wymagające, na łeb na szyję, pomiędzy gęsto rosnącymi drzewami, po śliskich, zalegających zbutwiałych liściach, oślizgłej glinie lub po kamieniach osuwających się spod zdrętwiałych nóg.

Zejście ze Śnieżnicy do Porąbki dało nam się porządnie we znaki i na pewno zostanie zapamiętane na długo!

Różnorodność dróżek wśród wyjątkowo dorodnych i zdrowych mieszanych lasów bukowo  świerkowych jest wielka.

Wędruje się tutaj po leśnych duktach, głębokimi parowami, kamienistym szlakiem, po zielonych łąkach porośniętych miękką trawą, spośród której mrugają żółte, roześmiane oczka kaczeńców czy mleczy.

Rozświetlone buczynowe liściaste szlaki potrafią budzić skojarzenia z egzotycznymi lasami bambusowymi.

Skałki ukryte w lesie i nastyrmane skalne bloki gołoborza w drodze na Luboń nie dają zapomnieć, że to jednak góry, w których trzeba zachować należytą koncentrację.

Kamienne bloki i płyty bywają lite i na tyle duże, że można je wykorzystać jako blat stołu, przy którym mogliby zasiąść rycerze Króla Artura.

Zdarza się, że trzeba omijać zabałaganione drzewnym rumoszem wąwozy, a na podmokłych, błotnistych drogach trzeba uważać, aby nie rozdeptać pełzających po nich salamander.

Pogoda, jak to w górach bywa, potrafi być zmienna. W drodze na Ćwilin cały dzień towarzyszyła nam gęsta, zimna, szara mgła, czyniąc las tajemniczym i groźnym, a na szczycie trudno było nam się wzajemnie odszukać. Za to wypad na Mogielicę odbyliśmy w pięknym słońcu, w przejrzystym powietrzu dającym okazję dojrzeć na dalekim horyzoncie Tatry poznaczone śnieżnymi rysami.

Klucząc między beskidzkimi „wyspami” spotkać można wiele kapliczek. Prostych, ludowych, bardziej wyrafinowanych, mniejszych i większych kaplic, przy których odprawiane są msze.

Wydawałoby się, że w górzystym terenie powinien być dostatek wody, a jednak mieszkańcy starannie gromadzą ją w specjalnie w tym celu zbudowanych zbiornikach.

Choć stara zabudowa zanika wypierana przez nowoczesne domostwa z ogrodami, w których kwitną magnolie i rododendrony, to spotyka się jeszcze pozostawione drewniane, wiekowe stodoły i szałasy przytulone do drzew na łąkach czy w gęstych lasach. Do niektórych dochodzi się przez łany kwitnących niezapominajek, a belki zrębowych ścian, mszonych trawą skrywają wspomnienia spędzonego w nich dzieciństwa. Do niektórych dochodzi się przez łany kwitnących niezapominajek, a belki zrębowych ścian, mszonych trawą skrywają wspomnienia spędzonego w nich dzieciństwa.

Na wzgórzach Beskidu Wyspowego nie ma wielu schronisk. W zasadzie tylko Luboń Wielki oferuje atmosferę górskiego schronu, który uzupełniony jest wysoką konstrukcją wieży telekomunikacyjnej, na którą zapewne ze zdumieniem spogląda słowiański Światowid rozglądający się w cztery strony świata. Choć schronisk brak, to wież widokowych: drewnianych i metalowych jest tu dostatek. Stoją na wielu wzniesieniach, np. na Jaworzu, na Modyni i oczywiście na najwyższym wzniesieniu BW- na Mogielicy (1170 m n.p.m.) W jej pobliżu stoi kapliczka, wokół której zaczynają gromadzić się proste, drewniane krzyże pątnicze. Po drodze na szczyt mija się także punkt widokowy z papieskim pastorałem.
Góra stanowi ambitny cel nie tylko dla „młodych duchem”, ale i wiekiem. Na szlaku spotyka się bardzo młodych ludzi, ostro pracujących kijkami, gnających przed siebie, albo wjeżdżających na rowerach, wykorzystujących nowomodne urządzenia do zregenerowania sił na szczycie.

Mimo, iż skupieni byliśmy głównie na przemierzaniu górskich tras i szlaków, to odwiedziliśmy też parę ciekawych miejsc w dolinach.

 

W Szczyrzycu zwiedzaliśmy Opactwo Cystersów – jedyny nieprzerwanie istniejący od ponad siedmiuset lat klasztor cystersów na ziemiach polskich. Po sanktuarium oprowadzał nas korpulentny braciszek ubrany w habit. Specjalnie dla nas odsłonił obraz Matki Boskiej Szczyrzyckiej przystrojonej w srebrną „sukienkę”. Zobaczyliśmy też zbiory muzeum klasztornego, gdzie groźnie szczerzył się do nas jeden z lwów umieszczonych niegdyś na stallach przed ołtarzem.

Zatrzymaliśmy się także w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Pasierbcu. Kościół otoczony jest niezwykłym, z wielką pieczołowitością utrzymanym ogrodem, ukwieconym teraz różanecznikową feerią barw, wokół którego przebiega droga krzyżowa z figurami z brązu, jak wyjętymi z obrazów El Greco.

Nowoczesny, wyszukanie artystyczny w bardzo ciekawy i nietypowy sposób wyłamuje się z polskiego katolickiego tradycjonalizmu.

Nie sposób nie wspomnieć o tym, jaką zgraną i dobrze rozumiejącą się wzajemnie grupę stanowiliśmy. Niezbyt sprzyjająca pogoda nie była w stanie zepsuć nam humorów, dobrego nastroju, a odczuwalne trudy wędrowania nie zniechęcały do żywego odbierania wrażeń.

Z prawdziwą przyjemnością i niecierpliwością będziemy oczekiwać następnej wspólnej wyprawy.

(JW)

Kategoria: Relacje z imprez

Życzenia Wielkanocne

Zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych, pełnych spokoju, nadziei, radości, pięknej pogody i najsmaczniejszych wielkanocnych przysmaków oraz samych miłych chwil w gronie osób, które najbardziej kochacie. 

Pogodnych Świąt Wielkanocnych życzy Zarząd

Kategoria: Życzenia

Wiosenny spacer wzdłuż Mieni 05 kwietnia 2025

Jak co roku o tej porze wyruszamy na kultową wyprawę – spacer wzdłuż
niepozornej ale jakże urokliwej rzeczki Mieni. Onegdaj jakiś botanik
gorąco zachęcał aby czynić to w pierwszej dekadzie kwietnia bo wtedy
dopiero widać gwałtowny rozkwit budzącej się do życia przyrody. Sam
liczący zaledwie 3200 metrów szlak jest chyba najpiękniejszym w
okolicach Warszawy ale trzeba uważać bo urwiste brzegi mogą sprawić
niemiłą niespodziankę. Ale co to dla nas doświadczonych piechurów i
rowerzystów. Zdjęcie na kładce, posiłek pod dębem Bartkiem, wszystko
było urocze. Aczkolwiek Kwiecień szykował nam zgodnie z porzekadłem
niespodziankę. Jak dotąd było chłodno acz słonecznie, ale gdy dochodzimy
do ośrodka przy stadninie koni na popas  nagle zaatakowała  śnieżyca i
ziąb. Część grupy pokłusowała w pośpiechu dalej ale część została. I co
? Niespodzianka. Nikt nie wiedział, że zaraz za bufetem jest autentyczna
jurta, do której zaprosił nas uprzejmy gospodarz. Ciepło, przytulnie.
Spożyliśmy wspaniałe flaki, popiliśmy gorącym grzańcem, aż nie chciało
się wychodzić. A potem jeszcze u Kozaka deser, kawka z kremówką. I tak
radośnie i spacerowo powitaliśmy pannę Wiosnę. (st w)

Kategoria: Relacje z imprez

Gimnastyka w Parku Agrykola

Ile to już  lat mija jak w chłodne jesienno zimowe niedziele biegniemy
do parku Agrykola aby pomęczyć nasze niechętne organizmy? Mimo, że idea
jest narciarska to nasza gimnastyka ma charakter ogólnorozwojowy i
każdemu w naszym wieku bardzo się przyda a niechętne organizmy po
zajęciach są naprawdę zadowolone czując lekko się i zdrowo. Ważny  jest
też aspekt integracyjno koleżeński, zawsze po idziemy na kawkę aby
spotkać się i pogadać z miłymi osobami. No i nasza wspaniała Pani Ania,
prawdziwa ozdoba naszych ćwiczeń. Dlatego będziemy się gimnastykować do
końca żywota lub jeszcze  dłużej.  Szczerze zachęcam i do zobaczenia w
październiku ! (st w)

Kategoria: Relacje z imprez

Wiosenny spacer po Puszczy Kampinoskiej – 29. 03. 2025

 

Przed tygodniem pożegnaliśmy nad Świdrem zimę, która wraz z Marzanną odeszła, miejmy nadzieję, do historii roku 2025. Po tym rytuale pełnym nadziei weszliśmy w etap pieszych i rowerowych wędrówek z Jagodą, Andrzejem i Staszkiem po kraju.

Na początek i rozgrzewkę przed ambitniejszymi celami – spacer po Puszczy Kampinoskiej,  przy pięknej pogodzie i nadmiarowym słońcu.  Blisko  natury i …domu. Trasa klasyczna: z Zaborowa do Truskawia przez Wyględy Górne, Zaborów Leśny. Niebieskie i żółte szlaki prowadzą przez wydmy i bagna, ale bez obawy o życie. Tereny podmokłe są zabezpieczone drewnianymi podestami. Po drodze chwila zadumy na cmentarzu wojennym w Wiktorowie, gdzie spoczywają prochy żołnierzy z II wojny światowej. W puszczy jest kilka takich symbolicznych miejsc, upamiętniających walki w Kampinosie.

Ponad 13 – kilometrowy spacer zakończyliśmy w Uśmiechniętej Chacie, uroczej kawiarni w Truskawiu. Tu nastąpiła szybka regeneracja sił przy kawie i pysznych lodach.

Fotorelacja Andrzeja Lietza utrwala naszą przygodę.

ww

Kategoria: Relacje z imprez

Powitanie Wiosny nad Świdrem 22 marca 2025

Sprawdza się porzekadło, że Marzannę
adorują jedynie przedszkolaki i …. emeryci. Z przyjemnością i dumą
niesiemy mniej lub bardziej uroczą kukłę na miejsce wodowania nad
Świdrem, mistrzowie ceremonii wypowiadają zwyczajowe słów parę a
bohaterka dnia po krótkim locie odbywa dalszą podróż w płynnym stanie
skupienia. I w tym momencie zebrana gawiedź jakby zapomina, że to
pożegnanie zimy bo w pobliżu czeka  większa atrakcja –
zastawiony stół. Ta część uroczystości jest długo oczekiwana nie tylko
ze względu na niewątpliwie niemałe apetyty ale oprócz jedzenia możemy
wreszcie zobaczyć osoby, które lubimy i  panie dowoli mogą się nagadać.

Ta niewątpliwie sympatyczna uroczystość cieszy
się coraz większym powodzeniem bo tym razem było nas już ponad pół setki
nie licząc dzieci i psa. A zbliżający się kwiecień będzie okazją do
częstszej integracji bo program mamy napięty. Dziękujemy naszej Kasi za
przygotowanie smakołyków a pogodzie za łaskawość i zapraszamy na
spotkania. A nasze artystki niech już myślą o jeszcze
ładniejszej panience za rok. Do zobaczenia !

(st w)

Kategoria: Relacje z imprez

Spacer na Zbójną Górę – 08.03.2025

W dniu 08.03.2025 tj. w sobotę w Dzień Kobiet grupa 11 członków Agrykoli z pewnymi przeszkodami dojechała pociągiem do Falenicy. Ze stacji poszliśmy do cukierni Kozaka na słodkości. Pokrzepieni zastrzykiem kalorii bez większych trudności zdobyliśmy szczyt Zbójnej Góry 111 m. npm. Uradowani sukcesem poszliśmy do Baru Przy Stajni na posiłek i na spełnienie toastu wieńczącego zdobycie szczytu Zbójnej Góry. Powrót był ze stacji Falenica. Pogoda dopisała.

AL

Kategoria: Relacje z imprez

Jakuszyce 23.02 – 01.03.2025

Wyjazd na narty biegowe
Pogoda dopisała: śniegu dostatecznie dużo i jeszcze dopadało ubierając drzewa,  słońce też bywało, temperatura ok stopni C. W tych okolicznościach przyrody zażywaliśmy uciech zimowego szaleństwa.
Wieczory spędzaliśmy na grze w Rummikuba, spotkaniach we własnym gronie. Byliśmy też w kinie na komediodramacie polskiego reżysera T. Gąssowskiego pt: „Wróbel”
Jeden dzień poświęciliśmy na zwiedzanie czeskiego miasta Liberec (100-tys. miasto) z piękną zabytkową architekturą. W byłej łaźni jest zorganizowana Regionalna Galeria z mnóstwem obrazów, głównie z okresu impresjonizmu.
Mieszkaliśmy w znanym z innych wyjazdów hotelu „Królowa Karkonoszy” w Szklarskiej Porębie, skąd do Jakuszyc tylko 9 km pociągiem czeskich linii.
Wyjazd udany, tylko ta Szklarska Poręba trochę daleko od Warszawy, bo aż 7 godzin jazdy pociągiem.
WT

Kategoria: Relacje z imprez

Kopaonik – Serbia 22.02 – 03.03.2005

Serbia po raz drugi

Nic dwa razy się nie zdarza pisała Wisława Szymborska, a śpiewała Łucja Prus. Ale nie
u narciarzy. Prezes Andrzej, już bez ubiegłorocznego ryzyka, zawiózł ponownie
amatorów białego szaleństwa do Kopaonik w serbskich Górach Dynarskich.

Tym razem nasze grono było liczne, ale niezmiennie prześliczne: narciarzy Grupy Agrykola
wzmocniło procentowo koleżeństwo wodniaków z Laguny /Gdy zima nadchodzi, z żeglarzy
się robią narciarze…/ rowerowcy Vagabundusa oraz kilku debiutantów z różnych stron kraju.

W infrastrukturze narciarskiej niewiele się zmieniło od ubiegłego roku. Te same trasy, te
same wyciągi, te same knajpki. Zaskoczyła obfitość śniegu. Tylko pogoda kaprysiła.
Większość jazdy odbywała się w całodziennej mgle. Masyw górski, na którym zlokalizowano
ośrodek narciarski, nazywają Górą Słońca, bo jest tu 200 dni słonecznych w ciągu roku. Dwa
z tych dni przypadły na nasz pobyt.

Warunki do jazdy może nie były ekstremalne, ale nie obyło się bez kontuzji. Tomka już
pierwszego dnia wyeliminowała z szusów kontuzja żeber. Dagmara po kolizji na trasie z
Mietkiem krwawiła z rozciętgo łuku brwiowego. To typowy uraz sportowy, który najczęściej
zdarza się w ringu bokserskim, a nie na trasie zjazdowej. Jednak interwencja medyczna była
niezbędna. Dagmarę martwiła nie kontuzja łuku brwiowego, ale absencja w saunie, którą
zafundowała sobie tego dnia wieczorem.

Jaki los jest przewrotny, świadczy przypadek Majki. Właśnie w saunie, gdzie poślizgnęła się
na mokrej posadzce, a odczuły to najbardziej jej żebra. Z dalszej jazdy – nici.

Za to wszyscy kontuzjowani, jak i zdrowi uczestniczyli w życiu po nartach: spotkaniach,
tańcach, wieczornych posiadówkach. Z zainteresowaniem wysłuchali prelekcji Michałą, który
tym razem nie mówił o Górach Świętokrzyskich, ale zachwalał uroki Japonii za pomocą zdjęć
i filmików.

W drodze powrotnej zwiedziliśmy Nowy Sad, drugie co wielkości, po Belgradzie, miasto w
Serbii. Ładna zabudowa, stare i nowsze zabytki, no i Dunaj.
Nie brakowało rozmów o nowym sezonie narciarskim. Były krótkie , ale treściwe. Bo my,
narciarze, nigdy nie odpoczywamy.
ww

Kategoria: Relacje z imprez